Kredyty po koronawirusie

Od połowy marca zmienił się sposób wykonywania pracy, komunikowania się, przemieszczania, czy nawet robienia zakupów. Zmiany obejmują niemal każdy aspekt życia – od społecznego po gospodarczy. Ostatnie wydarzenia spowodowały nastanie nowej rzeczywistości także w szeroko rozumianej bankowości. Tak jak wiele firm zmieniło zasady zatrudnienia, wprowadzając restrukturyzację lub obniżki wynagrodzenia, tak i banki dość szybko zareagowały korektą warunków, głównie kredytowych, zwiększając wymagania – pisze Marcin Rudziński, członek zarządu Higasa Properties.

Zacznijmy jednak od decyzji Rady Polityki Pieniężnej, która obniżyła stopy procentowe do najniższych notowanych wartości. To przekłada się naturalnie na ofertę banków, niosąc ze sobą także różnego rodzaju konsekwencje dla konsumentów (indywidualnych oraz przedsiębiorców) przy udzielaniu kredytów gotówkowych, kredytów mieszkaniowych, a także w przypadku lokowania oszczędności. Na wskutek trwającego od połowy marca zamykania wielu sektorów gospodarki, banki zaostrzyły wymogi kredytowe w stosunku do najbardziej zagrożonych branż jak hotelarstwo, turystyka, czy gastronomia. Fakt, że od niedawna ponownie przywrócona została ich działalność, niewiele zmienia. Obecna sytuacja powoduje także wykluczenie „umów zlecenia” oraz „o dzieło” (potocznie zwanych śmieciowymi) z akceptowalnych dochodów branych pod uwagę w ocenianiu zdolności kredytowej.

Jak powyższe przekłada się na sposób udzielania kredytów? W przypadku pożyczek gotówkowych obniżeniu uległy maksymalne kwoty kredytu. Do tej pory w większości banków limit wynosił ok. 200 tys. złotych. Obecnie jest to maksymalnie 150 tys. zł. Zaostrzeniu uległa polityka kredytowa, choćby poprzez wspomnianą eliminację umów śmieciowych (nie są brane pod uwagę przy kalkulacji zdolności kredytowej). Część banków nieprzychylnie patrzy na wnioski kredytowe składane przez osoby pracujące w takich branżach jak hotelarstwo, turystyka i gastronomia. Obniżka stóp procentowych spowodowała spadek oprocentowania maksymalnego do 8%. Banki rekompensują sobie tę stratę podwyższeniem prowizji oraz/lub przymusowym ubezpieczeniem na życie albo od utraty dochodu. Najlepsze oferty, z najniższą prowizją, otrzymują klienci z najlepszym scoringiem (ocena banku wnioskodawcy jako rzetelnego klienta).

Nie inaczej wygląda sytuacja z kredytami hipotecznym. Zwiększony został wymagany wkład własny, Wcześniej realnie można było wpłacić 10% własnych środków a 20% było zabezpieczane poprzez ubezpieczenie niskiego wkładu własnego (gwarancja ubezpieczyciela – za którą dodatkowo płacimy). Podobnie jak w przypadku pożyczek gotówkowych, także pojawiły się „niewygodne branże”.

Nie dość, że uzyskanie kredytu stało się trudniejsze, to powierzenie bankowi naszych oszczędności, z finansowego punktu widzenia, stało się bezcelowe. Po obniżce stóp procentowych, oszczędności na lokatach „zjada” inflacja. Także inwestowanie poprzez banki, jako pośredników pomiędzy funduszami a klientem, uległo drastycznemu zahamowaniu. Trwa masowy odpływ z funduszy obligacyjnych zarówno obligacji skarbowych jak i korporacyjnych. Mamy do czynienia z niespotykaną dotąd skalą umorzeń.

Mogłoby się wydawać, że przynajmniej przedsiębiorcy mają łatwiej, choćby dlatego, że Bank Gospodarstwa Krajowego w związku z „Tarczą kryzysową” zmienił warunki gwarancji de minimis. Aktualnie 80% kwoty kredytu gwarantowane jest przez BGK. Mimo to, banki komercyjne ciężko przekonać do udzielania kredytów (pomimo iż w rzeczywistości ryzykują jedynie kwotą 20% udzielonego kredytu). Zastanawiam się, czy ta sytuacja w najbliższym czasie się zmieni, czy rząd luzując politykę pieniężną, na wzór Quantitative Easing wprowadzonej w USA po kryzysie z 2008 roku wywołanym przez bank Lehman Brothers, zdoła pobudzić banki komercyjne, które zazwyczaj nie wystawiają się na ryzyko? Zabieg luzowania ilościowego QE w Ameryce nie spowodował realnego przepływu pieniądza do gospodarki. Natomiast znalazły się środki na rekordowej wysokości premie w bankach komercyjnych pomimo braku wzmożonej akcji kredytowej.

Do tej pory, od dobrych kilku lat polskie społeczeństwo prowadziło raczej konsumpcyjny styl życia. Lepsza sytuacja gospodarcza przekładała się na wzrost zamożności, a w razie czego można było sobie „pomóc” łatwo dostępną pożyczką. W post-pandemicznej rzeczywistości o kredyt nie jest już tak łatwo, co więcej większość z nas stanie się bardziej oszczędna. A przynajmniej powinna.

Powrót

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić łatwość i wygodę przekazywanych informacji.
W celu wyłączenia prosimy o odpowiednią zmianę konfiguracji przeglądarki. (polityka cookies)