Bezpieczny port. Czas zadbać o marynarską emeryturę
Od wieków marynarze będąc na morzu spoglądają w stronę horyzontu. To za nim kryją się nieznane wody, wyzwania i okoliczności, które trzeba przewidzieć by bezpiecznie żeglować. Oceniając współczesne realia tej profesji, owe wypatrywanie nie powinno kończyć się w momencie zejścia z trapu i postawienia obu stóp na kei. Bo tym co kryje się daleko poza zasięgiem wzroku jest przyszłość i bezpieczeństwo – własne oraz rodziny, także finansowe. Analiza branży pokazuje, że wielu marynarzy w związku z brakiem perspektyw na emeryturę, podejmuje działania na własną rękę, by zabezpieczyć swoją przyszłość. I jest to słuszny kierunek, o ile wybiera się stabilne rozwiązania.
Wśród marynarzy pomysły inwestycyjne są różne: od tak popularnego rozwiązania jak zakup mieszkania na wynajem krótko lub długoterminowy, po dość karkołomne przedsięwzięcia jak otworzenie restauracji, np. na sopockim Monciaku. Popularną metodą inwestowania są także Fundusze Inwestycyjne oraz Certyfikaty Inwestycyjne lub giełda. W każdym przypadku uzasadnienie jest takie samo – chęć ulokowania kapitału zgromadzonego z marynarskiej pensji by zabezpieczyć sobie i swoim bliskim godne życie, po przejściu na emeryturę. Swego czasu zainteresowaniem cieszyły się Ubezpieczeniowe Fundusze Kapitałowe. Przed wieloma laty na to rozwiązanie dał się namówić między innymi Łukasz Hnat, drugi oficer pokładowy. Nie był to jednak najlepszy pomysł. I mniej więcej w tym samym czasie rozpoczęła się jego „przygoda” z nieruchomościami komercyjnymi. – „Zależało mi na całkowicie pasywnym zysku, czyli takim, który będę osiągał bez żadnego zaangażowania z mojej strony. Wcześniej swoje oszczędności lokowałem między innymi w UFK, ale miej więcej 4 lata temu poznałem Marcina Rudzińskiego, który za każdym razem miał dla mnie rozsądne porady. Pokazał mi, że inwestowanie w nieruchomości komercyjne może być bezpieczniejsze, pewniejsze niż na przykład Fundusze Inwestycyjne. Pozbierałem więc mój kapitał ulokowany w różnych instytucjach i aktualnie zainwestowałem w budowany park handlowy w Opatowie” – opowiada Łukasz Hnat.
Przedsięwzięcie, o którym opowiada pan Łukasz to Higasa Club – nowoczesny model inwestowania w parki handlowe, w których funkcjonować będą między innymi sklepy spożywcze, drogerie kosmetyczne, czy sklepy odzieżowe. Pierwszy z nich już powstaje w świętokrzyskim Opatowie, kolejny w Debrznie na Pomorzu. W najbliższych miesiącach przyjdzie kolej na Dolny Śląsk. Model jest prosty. Indywidualny inwestor lokuje swoje środki na maksymalnie dwa lata, w zamian za 6-7% zysku w skali roku. Odsetki wypłacane są co kwartał. To co odróżnia Higasa Club od podobnych rozwiązań, to „namacalność inwestycji”. – „Jestem doskonale zabezpieczony klarowną umową bez kruczków i wiem, w co zainwestowałem. Mogę wsiąść w samochód i pojechać do Opatowa by zobaczyć jak rośnie obiekt. Już jesienią zaczną tam działać sklepy, więc mam pewność, że inwestycja jest rentowna. A tym samym moje pieniądze są bezpieczne” – podkreśla Hnat.
Praca na morzu, o czym nie trzeba nikogo przekonywać, jest ogromnym wyzwaniem pod wieloma względami. Stres, odpowiedzialność, rozłąka z rodziną, duże zagrożenie dla zdrowia… Dlatego nie każdy jest w stanie kontynuować karierę przez długie lata. Łukasz Hnat „pływał” przez 14 lat, ale z powodów osobistych podjął decyzję o pozostaniu na lądzie. Zawczasu pomyślał o alternatywnym źródle dochodów po zakończeniu przygody z morzem. Dbał także o to aby nie przejadać bieżących zarobków. – „Wysokie pensje w naszej branży pozwalają żyć na wysokim poziomie, to fakt. Część moich kolegów kupowała domy, drogie samochody, jeździła na wczasy, nie myśląc za dużo o tym co wydarzy się później. Oczywiście pokusa luksusowego życia jest spora, bo przecież tam, na morzu pracujemy w bardzo trudnych warunkach. Trzeba to wszystko rozsądnie równoważyć. Obecnie rozpoczynam pracę na lądzie, blisko rodziny, jednak wiem, że wysiłek ostatnich kilkunastu lat spędzonych na morzu mądrze zainwestowałem” – przyznaje Hnat i dodaje: – „Najczęściej pracujemy dla zagranicznych armatorów. Więc nasze podatki także tam są odprowadzane. Jesteśmy wyłączeni z polskiego systemu emerytalnego. Stąd pojawiła się konieczność zainwestowania kapitału. Chciałem zadbać o swoją emeryturę i przyszłość”.
Powyższe podejście do stabilizacji finansowej nie jest już rzadkością. Jak zauważa Marcin Rudziński, członek zarządu Higasa Properties, jedną z najliczniejszych grup wśród jego klientów stanowią właśnie marynarze. – „Z panem Łukaszem współpracujemy od 4 lat. Wówczas zajmowałem się jeszcze bankowością prywatną. Osób myślących w podobny sposób jak on, także w branży morskiej, czy prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą jest jest coraz więcej. Zresztą marynarze to nasza stała i rosnąca grupa klientów. Higasa Club to idealne rozwiązanie, gdyż przynosi całkowicie pasywny zysk. Co więcej, nasi klienci są często zdumieni jak proste rozwiązanie im oferujemy” – tłumaczy Rudziński.
Łukasz Hnat otwarcie mówi, że po okresie „inwestycyjnych poszukiwań i eksperymentów”, wszystko postawił na jedną kartę. – „Oczywiście mam świadomość, żeby minimalizować ryzyko inwestycyjne, należy dywersyfikować działania. W tym przypadku jednak pewnie zebrałem oszczędności i zainwestowałem kapitał w Opatów. I już wiem, że po zakończeniu tego przedsięwzięcia, będę planował udział w kolejnych projektach w ramach Higasa Club. To jest mój bezpieczny port, w którym zacumowałem na dłużej.”
Powrót